Jak zostać ekspertem

Aby osiągnąć mistrzostwo w dowolnej dziedzinie trzeba pracować ok. 10 tys. godzin.

Znane powiedzenie „trening czyni mistrza” wydaje się truizmem. Trudno jednak o bardziej zwięzłą i dokładną definicje dlaczego ktoś jest w czymś dobry. Kiedy Robert James Fischer został arcymistrzem szachowy mając lat 15 wszyscy uważali to za przejaw wyjątkowego geniuszu. Dziś zawodników, którzy ten tytuł zdobyli poniżej tego wieku jest już ponad 25. Przy czym rekord obecnie należy do Ukraińca Sergieja Kariakina, który w 2002 r. zdobył ten tytuł mając zaledwie 12 lat. Taka liczba arcymistrzów wynika tylko i wyłącznie z faktu iż w szachy zaczęły grać kilkulatki, a ogromny postęp komputerowy ułatwił profesjonalny trening. Zasada wciąż jest jednak taka sama. Aby zostać ekspertem w dowolnej dziedzinie – trzeba przepracować w niej ok. 10 tys. godzin. Oczywiście na sukces mają wpływ predyspozycje i wychowanie, ale decydująca jest praca i możliwości. W latach zimnej wojny Związek Sowiecki był szachową potęgą. Nie było to spowodowane jednak żadną przewagą systemu komunistycznego, ale zwyczajnie decyzją władz, które stworzyły możliwość profesjonalnego zajmowania się szachami milionom obywateli związku sowieckiego. A fakt iż szachy zyskały status wręcz zawodu, połączony z faktem iż była to też możliwość życia na względnie dobrym poziomie w porównaniu do reszty społeczeństwa sprawił iż Związek Sowiecki produkował szachowych tytanów wręcz taśmowo. Gdy nastał wolny rynek i pojawiły się nowe, bardziej dochodowe i satysfakcjonujące zawody – rosyjscy szachiści utracili światowy prymat – stali się tylko jednymi z wielu dobrych graczy.

Praca i szczęście
Talent jako cudowne natchnienie nie istnieje. Jest tylko mechanizm uczenia się człowieka oparty mechanizmach biologicznych. Ludzki mózg to naturalny komputer, aby miał jakąś umiejętność musi zostać do niego wprowadzona. Nauka, to właśnie dostarczenie własnemu, naprawdę osobistemu komputerowi – oprogramowania. Każda nowa umiejętność, czy to gra w szachy, czy prowadzenie samochodu, czy nauka liczenia itp. powoduje powstanie nowych połączeń w mózgu. Dobrze to widać podczas procesu uczenia się jazdy na rowerze czy kierowania samochodem. Na początku czynności te przychodzą z trudnością, a potem – z biegiem czasu, zaczynają być automatyczne. Stąd słynne powiedzonko „z tym jest jak z jazdą na rowerze – tego się nie zapomina”. Tak jest z każdą umiejętnością, którą przyswoi sobie człowiek – ona już na zawsze zostaje z nim.
Na początku lat 90. Psycholog K. Anders Ericsson przeprowadził szczegółowe badanie skrzypków uczących się w Berlińskiej Akademii Muzycznej. Podzielił ich na trzy grupy. Pierwszą, do której zakwalifikowano tych, którzy rokowali na solistów światowej klasy. Do drugiej dano dobrych, ale nie wybitnych. A do trzeciej grupy zaliczono tych, którzy zawodowymi muzykami raczej nie zostaną i pewnie skończą jako nauczyciele muzyki w szkole. Okazało się, że skrzypkowie różnili się tylko w jednym aspekcie: ci uważani za przyszłych wirtuozów spędzali najwięcej czasu na treningu umiejętności niż słabsi.
To pokazuje, że można celowo tworzyć „farmy geniuszy” w jakiś dziedzinach zwyczajnie organizując właściwie system szkoleń.
Dziesiątki przykładów działania zasady 10 tys. godzin w praktyce można znaleźć w dwóch doskonałych książkach:
„Kod talentu” Daniela Coyla (Wydawnictwo Penelopa, 2011) i „Poza schematem. Sekrety ludzi sukcesu”, Malcolma Gladwella (Kraków, Wydawnictwo Znak).
Co ważne znajduje ona potwierdzenie nie tylko w wynikach sportowców czy artystów, ale także np. programistów. Gladwell we wspomnianej książce opisuje jak 10 tys. godzin spędzonych na programowaniu pozwoliło Billowi Gatsowi zostać… Billem Gatsem.